Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
izucha ropucha
Znawca kina
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: toronto Płeć:
|
Wysłany: Sob 14:55, 21 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
PIOTRO!!!!!
przeczytałam Towje opowiadanie i ode mnie taka uwage, zebyś jednak spróbował pisac narracje w trzeciej osobie jest moim zdaniem łatwiejsza i łatwiej jest byc konsekwentnym przy tworzeniu czasu akcji, bo raz jest czas przeslzy a raz terazniejszy. historia dosc ciekawa, ale troszke sie pogubilam. ale ogolnie spoko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
izucha ropucha
Znawca kina
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: toronto Płeć:
|
Wysłany: Nie 11:28, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
wybaczcie nie dam rady
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aleksandra Lejman
Amator filmu
Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koneck/ włocławek Płeć:
|
Wysłany: Nie 12:11, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
przeczytałam jeszcze raz Twoje opowiadanie.... i zgodnie z obietnicą..... krytyka....
a wiec... nazwy własne - duże litery.... ( zapomniałes o tym kilka razy) .... poza tym - literówki.... ale to pewnie tylko przeoczenie.... w niektórych miejscach brak spójności tekstu.... piszesz o czymś i niepotrzebnie rozbijasz to na krótkie zdania.... jedna myśl, jeden wątek i kilka zdan po pięc wyrazów.... to nie przekazuje dokładnie Twoich myśli.... stosuj wtedy przecinki, nadadzą charakteru słowom, a czytalnik przeczyta wtedy to wszystko jednym tchem.... z napięciem.... poza tym ok.... masz wyobraźnię i to się chwali.... podobało mi się, ale to pisałam juz wcześniej
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aleksandra Lejman dnia Nie 12:16, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mazurek
Reżyser
Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill Płeć:
|
Wysłany: Nie 13:49, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Droga Olu byłoby mi zdecydowanie łatwiej, gdybyś podała jeszcze przykłady miejsc, w których robię błędy. Ciężko się na nich uczyć, kiedy ich nie widać.
Iza nam się załamała. Nie martw się, napiszesz coś, kiedy będziesz miała więcej czasu^^ Głowa do góry.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
black_angel
Znawca kina
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center Płeć:
|
Wysłany: Nie 14:07, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Czyli nowy temat? To może niech nowa członkini coś wymyśli tym razem?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aleksandra Lejman
Amator filmu
Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koneck/ włocławek Płeć:
|
Wysłany: Nie 14:10, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
"Ciemność jest pięknem. On jest artystą uwieczniającym jej naturę. Ciemność jest wołaniem. On jest słuchającym. Ciemność jest szeptem. On jest szepczącym w ciemności. Ciemność jest śmiercią. On jest ostrzem sztyletu." - tem kawałek mi się nie podoba.... można to napisac inaczej.... a tak wyglada to jak kawałek wiersza...
"Trwało to może kilka sekund zanim zbliżające się cienie ukoiły bul i ukołysały Malcolma do snu. " - sam stwierdz co w tym zdaniu jest nie tak ....
Twoje opowiadanie jest długie i musiałabym przeczytać je jeszcze raz żeby znaleźć błedy o których mówiłam wcześniej.... ta dwa, które wymieniłam wyżej najbardziej mi się rzuciły w oczy...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aleksandra Lejman dnia Nie 16:00, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aleksandra Lejman
Amator filmu
Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koneck/ włocławek Płeć:
|
Wysłany: Nie 14:12, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Piotro ja mam podać nowy temat?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aleksandra Lejman
Amator filmu
Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koneck/ włocławek Płeć:
|
Wysłany: Nie 14:14, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Mazu odnośnie dużych liter chodziło mi o ksywki i imiona.... ale to tylko drobne przeoczenia....
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aleksandra Lejman dnia Nie 16:24, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aleksandra Lejman
Amator filmu
Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koneck/ włocławek Płeć:
|
Wysłany: Nie 14:16, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
ok.... jeśli to było do mnie to proponuje temat "sen" .... co Wy na to?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mazurek
Reżyser
Dołączył: 29 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Silent Hill Płeć:
|
Wysłany: Nie 15:56, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Sen. Bardzo ogólny temat. Dający ogromną swobodę. Ale skoro tak nie ma problemu. Znów napiszę horror^^
Pamiętaj. Jeśli podajesz temat, sama również musisz coś napisać^^
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mazurek dnia Nie 15:57, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aleksandra Lejman
Amator filmu
Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koneck/ włocławek Płeć:
|
Wysłany: Nie 16:01, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
wiem, wiem.... tylko nie wiem, kiedy sie z tym wyrobię..... szkoła i kolokwia najpierw.... ale może pod koniec tygodnia.... a jak nie, to na poczatku nastepnego....
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aleksandra Lejman dnia Nie 23:36, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mario
Szara widownia
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 0:25, 24 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
wrzucam teraz zalegly temat o wampirze....sorki za spoznienie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mario
Szara widownia
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 0:25, 24 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Dzień z życia wampira.
Szara przenikliwa przestrzeń, w głąb której patrzył przymrużonymi oczami. Wzrok pełen jeszcze wczorajszych obrazów, które właśnie przeskakiwały mu w głowie jak rzepka w kolanie starszego mężczyzny idącego ze sklepu po kupieniu 2 win w sobotę rano. Patrzył się tylko w jedno miejsce, w niewinnego pająka wijącego się gdzieś pod dachem na połyskliwej pajęczynie, w którą właśnie zawijał pechową muchę, która wpadła tam jak kropla deszczu za czyjś kołnierz. Właśnie pojawił się pierwszy snob światła prowadzący od wschodzącego nad horyzontem słońca, które miało krwisty kolor, tak jak poprzedniego dnia. Mrok otaczający tajemnicze oczy wydawał się rozpraszać i odkrywać zupełnie nowe miejsce. Strych. Śmiało tak można powiedzieć o tym przerażającym miejscu, które dzięki mijającym sekundom coraz bardziej stawało się tajemnicze. Wkoło zupełny nieład, który po dłuższym przyjrzeniu się, wydawał się poukładany i sprawiał wrażenie miejsca, gdzie można wracać każdego wieczoru. Oczy należące do tajemniczej postaci – już otwarte, lecz nadal wpatrujące się w ten sam punkt, który dla każdej istoty był niczym szczególnym. Jedyna łza, która dopiero przy pełnym oświetleniu jego twarzy spłynęła mu po powiekach i powolnym ruchem skierowała się na czoło i rozpłynęła się w grubych czarnych włosach.
- Dosyć! – z żalem, gniewem i zaschniętą krwią w ustach zawołał i splecione na brzuchu ręce rozłożył jakby do lotu. Słychać było tylko naprężające się mięśnie i głośny oddech przypominający warczenie młodego szczeniaka. Wszystko zamarło. Jeszcze było tylko słychać trzeszczące belki na poddaszu poruszone potężnym ciałem tajemniczej postaci. Wisiał tak z rozciągniętym ramionami nieruchomo. Setki promieni przecinających pomieszczenie, kończyły się właśnie na nim. Okno w tle wyglądało jak potężne źródło światła, w tle którego on wisiał. Jeszcze tylko chwila przerażającej niepewności, napięte mięśnie jego ciała, wygięta sylwetka i z potężnym impetem ląduję na drewnianej podłodze. Kurz uniósł się tylko i wyglądał w tym świetle jakby się świecił. Postać – czyżby ludzka? Niestety tak wyglądała jego sylwetka, jednak jego wnętrze można było łatwo odgadnąć z jego oczu. Rozejrzał się po strychu, zrobił kilka kroków i zniknął w blasku ogromnego okna, którego szyby były wybite już od dawna. Nawet kawałki szkła leżały jeszcze na ziemi, zapomnianej ziemi. Zielone kocie oczy jeszcze chwile wpatrywały się w to okno, jednak biedne zwierze, które stało tak nieruchomo i oglądało ten przykry widok chyba zrozumiało, że to już nie ma sensu i bez mrugnięcia ślepiów odeszło, jakby znało swoją przyszłość.
Biegł przez ciemny niekończący się las. Cienie ponurych drzew przysłaniały jego złowrogą twarz, która była skierowana tylko przed siebie. Myślał tylko o tym, co się stało. Że wczoraj był jeszcze gdzie indziej, a teraz musi toczyć żywot „pustelnika”. W jego głowie tkwiły jeszcze słowa „nie ma tu dla Ciebie miejsca, zostajesz skazany na wygnanie...i nigdy tu nie wrócisz”. Wiedział, że czeka go zupełnie inne życie, do którego musi się przystosować. Las stawał się coraz gęstszy, lecz w oddali było widać światło, które wskazywało, że samotny leśny spacer dobiega końca. Wybiegł z niego, jakby nagle pojawił się w najgorszym miejscu w jakim mógł się teraz znajdować. Spojrzał w niebo. Kolejny obłok przysłonił na chwilę bijące ostrym blaskiem słońce, aż w końcu rozpłynął się w powietrzu jak dym z papierosa, palonego przez dzieciaka na przerwie w toalecie. Nie wiadomo czemu był to chyba dobry widok dla niego, gdyż górna warga przesunęła się do góry i odkryła jego krwisto – białe zęby, wywołując u niego przerażający ironiczny uśmiech.
Skraj lasu gdzie stał, rozciągał się wokół pewnej wsi w dość dziwnym miejscu. Z jednej strony bowiem otaczały ją góry, a z drugiej zaś ten niesamowity las. Patrzył z tej perspektywy na drogę, która w tym miejscu, gdzie akurat stał się zaczynała i zarazem kończyła. Nie stał tam długo. Ruszył pewnym krokiem tą drogą wzdłuż rozciągającej się łąki. Wtedy ją dostrzegł. Spojrzał na nią przekrzywiając lekko na bok głowę. Zaświeciły mu się tylko oczy i ruszył w jej stronę. Serce tak mu biło, jakby to była trzęsąca się ziemia, mająca zaraz pokazać swoje wnętrze i wybuchnąć. Ona też go dostrzegła. Podniosła łeb i jakby czekała na to co się ma właśnie stać. Szedł do niej powoli jakby w rytm jej bardzo wolno bijącego serca. Zbliżył się do niej na odległość ręki i stanął wpatrując się na nią z uśmiechem dziecka, które właśnie dostało kolację. Było można zauważyć nawet pewien grymas zniesmaczenia, gdyż skrzepła krew, która była jeszcze oblepiona na jego podniebieniu, dawała o sobie znać. Wiedział z czym ma do czynienia. To bydle z rogami i ciałem dwa razy większym od niego to była najzwyklejsze w świecie krowa – mlekodajna istota pochłaniająca zielone źdźbła trawy, a po niezwykłych przemianach wydalająca z siebie białe jak obłoki mleko. Jednak to był już koniec tego jakże zwyczajnie dziwnego zwierzęcia, które było gotowe zginąć w imię praw natury. „Mężczyzna – potwór” nie wahał się długo. Jedną ręką złapał za róg krowy i z ogromną siłą powalił zwierzę na ziemię. Energia była tak wielka, że owy twardy jak kamień róg po prostu pękł pozostawiając zaostrzone kawałki kości na łbie. Leżała na boku nie próbując się nawet bronić przed napastnikiem. Czuł już smak krwi dotykając tej góry mięsa i tylko się domyślał jaki to będzie smak, gdy poczuje tą krew w ustach. Zbliżył głowę do szyi powalonej krowy, zamknął oczy i wbił się w nią wyrywając pół gardła. Jego oczy stały się wściekłe i zarazem niewinne jak oczy niemowlaka, ale to były tylko pozory. Zwierze nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku z powodu wyrwanych strun głosowych, cierpiało jeszcze bardziej. Stwór rozkoszował się jej krwią z wyrwanego kawałka, który w jego ustach stawał się coraz bladszy z powodu braku krwi. Krew spływała mu po szyi, tworząc kręte strumienie na jego ciele, które kończyły się gdzieś na jego owłosionych nogach. Potrzebował jeszcze. Uderzył potężnie w żebra ofiary łamiąc kilka na raz. Chciał tylko łatwiej dostać się do jej wnętrza, tak jakby tam pozostały jeszcze najsmaczniejsze kawałki. Potężnymi szponami rozerwał brzuch. Wyraźnie było słychać pękającą skórę, która niczym pergamin przysparzała dreszczy i każdemu kto by to słyszał zamroziło by krew w żyłach. Rozdarł ją jak kartkę w zeszycie i niewinnie patrzył na odkryte wnętrzności. Włożył tam najpierw rękę szukając najsmaczniejszych kąsków i wyrywał najbardziej krwiste kawałki, po czym po prostu je zjadał oblizując nawet palce.
Trwało to dość krótko, gdyż nie była to jego pierwsza ofiara w jego krótkim życiu. Tam gdzie mieszkał jeszcze wczoraj, gdzie żył i był szczęśliwy. Jednak ten żywot zakończył incydent, który nadal mu tkwił w głowie i jeszcze rano miał jego ślady na sobie. Jednak największy ślad pozostawił w jego głowie tkwiąc jak kolec i zmieniając jego życie na zawsze.
Żył bowiem w otchłani ze swoimi pobratymcami w otchłani ziemi, gdzie nigdy nie miała dostępu ludzka stopa i nikt o nich nie wiedział. Ból, cierpienie, śmierć to wyrazy, które były utożsamiane wampirami. Tak ludzie o nich mówili. Przynajmniej ci, którzy mieli z nimi do czynienia, jednak „potwory” te nigdy nie starały się wchodzić w drogę ludziom. Jednak zawsze znajdzie się ktoś, kto jest przeciw wszystkim. Stąd wzięły się legendy o wampirach wygnańcach, które mają w sobie więcej prawdy niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. To samo spotkało naszego bohatera – bezimiennego wędrowca bez celu, szukającego teraz tylko spełnienia się w nowym życiu. Poprzednie skończyło się jeszcze zanim poczuł jego smak i zapoznał się z jego regułami. Tym bardziej żałował tego co zrobił, gdyż życie gdzieś głęboko pod ziemią jakie wypracowali od tysięcy lat było niemalże doskonałe, jednak wiązało się z przestrzeganiem wielu reguł. Były one tym bardziej trudne do przestrzegania, ponieważ natury ludzkiej nie da się w pełni kontrolować, jednak takie były reguły. Reguły, których nie wolno było łamać, tym bardziej młodym wampirom. Był inny, a może taki jak wszyscy. Chciał sprawdzić jak to jest. Pić z samego źródła ten życiodajny napój matki natury, który stworzyła w każdym z nas. On go zasmakował i tak oto stoi na przepaści zagłady. Starzeje się jak każdy śmiertelnik będąc jeszcze wczoraj nieśmiertelnym. Kocha krew jak każdy wampir, ale nie jak każdy z nich dotrzymuje słowa i zostaje wygnany z jedynego miejsca jakie znal i jakie kochał. Mogąc żyć tam jak król ukryty gdzieś głęboko w podziemiach tej planety, która kryje w sobie więcej niż ktokolwiek mógłby wiedzieć.
Teraz stoi zaspokojony krwią niewinną, nasycony, dziki. Nie panujący nad sobą. Wściekły na siebie i wierzący, że kara jest słuszna. Jednak widząc straszne wczorajsze obrazy w głowie, spowodowane jego słabością wie, że powinien wtedy zginąć. Żałuje tego? Sam sobie zadaje to pytanie.
Stał jeszcze chwile już nad rozerwaną padliną rozglądając się czy ktoś go nie widzi. Dostrzegł tylko zielone kocie oczy, które wpatrywały się w niego jakby go dobrze znały. Czarny jak węgiel kot minął dwa drzewa idąc bardzo wolno. Poczym przyśpieszył, a biegnąc obok wampira poruszał się jak pocisk. Zatrzymał się po drugiej stronie i znów się patrzył na przybysza nie wiadomo skąd. Widział śmierć w jego oczach, widział zakrwawioną twarz, ręce spływające krwią. Nie bał się jednak go. Zbliżył się już na tyle, aby potwór mógł go dosięgnąć, lecz ten się tylko patrzył na małe stworzenie, dziwiąc się, że nie ucieka. Wyciągnął rękę wtedy kot zamknął oczy, które były jedynym punktami widniejącym na jego czarnym ciele. Widział tylko cień i już nikogo nie było. Miał tylko nadzieje, że to coś z jego głową jest nie tak i kot tak naprawdę nie zniknął. Chciał w to wierzyć.
Ruszył dalej w stronę rozciągającej się nie opodal wioski, którą dobrze było widać na tle ogromnych gór. Sam nie wiedział po co tam podążał. Czy jego instynkt zabójcy, był aż tak silny, że potrafił nim manipulować? Po prostu chciał tam iść.
Stal już między dwoma drewnianymi domami w ciemnej uliczce widząc doskonale co się działo w głównej części tej wsi, wyglądającej jak uliczka przebiegająca przez całą jej długość. Chodzący ludzie, poruszający się jakby bez celu, powoli. Unoszący się kurz dodawał tylko smutku temu miejscu. Opadający powoli i ponownie wzbity do góry po przejściu kilku pań rozmawiających o niczym. Przykry widok. Tak można powiedzieć na pierwszy rzut oka. Jednak ludzie Ci byli prawdziwie szczęśliwi. Żyjący daleko od wszystkiego, czuli się w tym miejscu dobrze. Urodzili się tu i tutaj chcieli umierać.
Stał i patrzył. Głód niszczył go powoli od środka. Już nie myślał o tym, co się stało, dlaczego tu jest. Powietrze przeniknął słodki dźwięk. Rozejrzał się dokoła szukając źródła tego dźwięku. Stal nieruchomo nasłuchując, wtedy ponownie usłyszał go tuż, przy uchu. Odwrócił się przestraszony, i już patrzył w ogromne zielone oczy. Czarny kot znów się pojawił stojąc na dachu tuż nad jego głową. Prawie że nie ruchomo, zsunął się z dachu i podążał na drugą stronę.
W oddali dostrzegł chłopca. Jego ciało oblał zimny pot, który spływając po rozgrzanym ciele szybko parował. W jego głowie mnóstwo wspomnień ,a większość z wczorajszego wieczora, który wyglądał tak jak ten teraz. „Pochylał się nad rozszarpanymi zwłokami ośmioletniego chłopca pijąc jego krew. Wyrwał mu wszystkie kończyny doszczętnie obgryzając do kości, a następnie łamiąc. Wydłubał mu oczy, które rozgniótł w dłoniach. Zmiażdżona głowa wbita w podłoże na której stal, nie była zdolna do tego nawet, aby zidentyfikować ofiarę…”. Jednak tylko on wiedział jak wyglądał chłopak. Dokładnie tak, jak ten na którego się patrzył. Szedł w jego stronę słysząc tylko ciszę krzyczących gardeł widzących wampira podążającego przez ich wieś. Jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że dziesiątki nienawidzących wampiry ludzi biegnie do niego żeby zniszczyć największe zło jakim był dla nich on. Już wyciągał rękę w stronę chłopca, kiedy to została ona przetrącona potężnym drągiem. Warknął potężnie jakby się obudził i dostrzegł wtedy ludzi go otaczających z różnymi przedmiotami. Żałował tego wszystkiego jeszcze bardziej niż zwykle.
Rozejrzał się jeszcze tylko po czym wyskoczył w powietrze. Ląduje na dwóch gościach rozgniatając im głowy o twardy grunt. Wystające kości czaszki tylko bielały pod jego potężnymi stopami. Prawą ręką wyrwa komuś widły wbijając komuś prosto w brzuch. Miały niestety pozaginane cynki, dlatego przy próbie wyciągnięcia rozerwały brzuch ofierze. Po ponownym szarpnięciu wyszły na zewnątrz robiąc dziurę i ciągnąc za sobą dużą ilość wnętrzności. Bohater masakry zdjął je rękoma oblizując je przy okazji i rzucają widły przed siebie. Nieszczęśnikiem była młoda kobieta trafiona w odo, które je pękło od siły uderzenia. Wampir pobiegł w jej stronę po drodze rozgniatając kolejne dwie czaszki, rozbijając je o siebie. Miał jeszcze kawałki mózgu, kiedy chwycił ranną kobitę i wyrzucił ją w powietrze, gdzie rozbiła się o stodole stojącą obok. Mężczyźni, kobiety, dzieci. Nie było ilości. Masowy grób powiększał się tak jak nienawiść do siebie młodego wampira. Słońce już dawno zaszło chowając przed wzrokiem okropny widok śmierci.
Spływająca krew po połamanych deskach, połamane też kości porozrzucane wraz z nieoderwanymi kawałkami mięsa. Nie było nikogo, kto miałby choć tyle szczęścia by leżeć tam choćby w jednym kawałku. Żeby istniał dla niego ten jedyny kawałek ziemi, gdzie zginał i teraz spoczywa.
Ból w jego głowie i zarazem ulga, że może przeprosić tamtego chłopca. Podniósł się, ściągnął ręce z twarzy jakby nadal bal się patrzeć na to co przed chwilą zrobił. Rozejrzał się w poszukiwaniu swojego celu do którego wyciągał rękę. Stal nadal tam, gdzie go ostatnio jeszcze widział. Nieruchomy, blady i spokojny. Wampir podszedł do niego z nadzieją. Z nadzieją na co? Sam tego nie wiedział. Nie chciał przepraszać. Chciał spojrzeć mu w oczy. Zbliżył się dokładnie na wyciągnięcie ręki i patrzył mu w oczy. Chłopak tylko mrugnął oczami. Zaświeciły mu się na zielono. Zielony koci kolor oczu wpatrujący się w przestraszone monstrum , które zabiło 61 ludzkich istot w niespełna 7 minut.
- Odkupienie ciągnie za sobą ofiary, których największą jesteś Ty – Zamknięte oczy chłopca i jeszcze ciemniejsza czerń tej mrocznej nocy spowiły się w czarny obłok wiodący do góry. Bezimienny wampir, zapomniany w zapomnianej krainie bez ech ludzkich westchnień zbliżał się do odkupienia swoich win.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
black_angel
Znawca kina
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poland Center Płeć:
|
Wysłany: Wto 9:27, 24 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Hmm...pozwólcie, że zacznę. Ale ostrzegam skończył się dzień dziecka i teraz będę ostry i szczery aż do bólu.
Mariusza muszę pochwalić za jedno - że wreszcie wziął się za pisanie! Ale niestety tylko za to, gdyż co do samego opowiadania to...delikatnie mówiąc, pozostawia wiele do życzenia (a raczej do poprawienia).
Historia mogła by być nawet ciekawa. Wampir - wygnaniec, który złamał zasady, i teraz tuła się po świecie w poszukiwaniu przebaczenia. Niestety słabo opowiedziana. A język...leży i kwiczy jak ta krowa w opowiadaniu. Konstrukcja zdań po prostu leży totalnie. I nie trzeba być ekspertem by to zauważyć. podam tylko kilka przykładów, bo nie sposób wymienić wszystkich błędów stylistycznych, logicznych i językowych.
"Wkoło zupełny nieład, który po dłuższym przyjrzeniu się, wydawał się poukładany..." sprzeczność?
"Nie wiadomo czemu, był to chyba dobry widok dla niego..." - coś tu zgrzyta.
"Czuł już smak krwi dotykając tej góry mięsa i tylko się domyślał jaki to będzie smak, gdy poczuje tą krew w ustach." - gdzie tu sens i logika?
"Jego oczy stały się wściekłe i zarazem niewinne jak oczy niemowlaka, ale to były tylko pozory." - ale takie rzeczy to tylko erze.
"Jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że dziesiątki nienawidzących wampiry ludzi biegnie do niego żeby zniszczyć największe zło jakim był dla nich on." - to woła o pomstę do nieba.
I jeszcze kilka uwag ode mnie. Gdzieś tam piszesz o jego ludzkiej naturze. To on w końcu był wampirem czy człowiekiem? Mało wyjaśnione.
zamiast ciągle pisać o głównym bohaterze "potwór" albo "wampir" nie mogłeś mu wymyślić jakiegoś imienia? Na przykład Zdzichu.
Aha, no i nie używaj w opowiadaniu cyfr, słownie piszemy np. siedem minut a nie 7 minut.
Za mało piszesz zdecydowanie. Musisz zwracać uwagę na konstrukcję zdań. Bo naprawdę koszmarnie się to czyta.
To tyle ode mnie. I uważaj bo prawdziwy kret dopiero nadchodzi. Strzeż się Mazurka. Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez black_angel dnia Wto 9:30, 24 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aleksandra Lejman
Amator filmu
Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koneck/ włocławek Płeć:
|
Wysłany: Wto 15:14, 24 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
hmmm..... to może teraz ja.... w 100% przyznaję rację Piotrkowi .... poza tym....
"Wzrok pełen jeszcze wczorajszych obrazów, które właśnie przeskakiwały mu w głowie jak rzepka w kolanie starszego mężczyzny idącego ze sklepu po kupieniu 2 win w sobotę rano." - to porównanie mnie bardzo rozbawiło
"Wszystko zamarło. Jeszcze było tylko słychać trzeszczące belki na poddaszu poruszone potężnym ciałem tajemniczej postaci." - mogłeś to napisa jakoś inaczej.... a tak.... nie tak zaczyna sie zdania..... styl....
"Jego oczy stały się wściekłe i zarazem niewinne jak oczy niemowlaka, ale to były tylko pozory. " - widziałeś kiedyś wsciekłe i zarazem niewinne jak u dziecka oczy? zdanie wewnetrznie sprzeczne....
" Rozdarł ją jak kartkę w zeszycie i niewinnie patrzył na odkryte wnętrzności. " - z tego co sie orientuję, to wampiry nie patrzą niewinnie na swoja ofiare.... przeciwnie..... nie panuja nad sobą....
"To samo spotkało naszego bohatera – bezimiennego wędrowca bez celu, szukającego teraz tylko spełnienia się w nowym życiu." - to nie pasuję do kontekstu.... w tym momencie mohłes napiasc że bohater jest wygnancem i napisac dlaczego tak sie stało.... tres ta sama ale w innej formie....
"Chodzący ludzie, poruszający się jakby bez celu, powoli." - styl...
" Powietrze przeniknął słodki dźwięk." - jak dzwiek moze by słodki???
"Jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że dziesiątki nienawidzących wampiry ludzi biegnie do niego żeby zniszczyć największe zło jakim był dla nich on."- styl....
"Nieszczęśnikiem była młoda kobieta trafiona w odo, " - co to jest odo?
" Miał jeszcze kawałki mózgu, kiedy chwycił ranną kobitę i wyrzucił ją w powietrze, gdzie rozbiła się o stodole stojącą obok." - a moze "wyrzucił ją w powietrze. poczym jej ciało rozbiło się o stodole, która stała obok."
Powtórzenia.... masakra..... trzy razy jeden wyraz w jednym zdaniu.....
Jak piszesz w trzeciej osobie to pisz tak cały czas..... czasami pisałeś w pierwszej....
to tyle ode mnie....
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aleksandra Lejman dnia Wto 15:16, 24 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|